czwartek, 24 stycznia 2013

Informacja

Nie mogę Was dłużej trzymać bez żadnej wieści z mojej strony. Doskonale wiem, ze obiecywałam, że rozdział pojawi się o wiele szybciej. Niestety, z przyczyn nie do końca zależnych ode mnie, to wszystko trochę się przesuwa. Niełatwo jest godzić ze sobą tak wiele rzeczy- naukę do matury( która już o, zgrozo! Za 100 dni), naukę na normalne lekcje, korki, no i oczywiście coś, co jest dla mnie jedną z ważniejszych rzeczy w życiu- siatkówkę i pisanie. Zdaję sobie sprawę, że część z Was pewnie już dawno zapomniała o tym blogu, jest to w pewnym sensie moja wina. Jednak, jeśli zechcecie dalej śledzić losy bohaterów, to będę za to niezmiernie wdzięczna. Ze swojej strony postaram się jak najszybciej dodać rozdział.
Uwielbiam Was wszystkie za te miłe słowa, które umieszczacie w komentarzach.
Wasza Tuśka! :*

wtorek, 18 grudnia 2012

Prolog.

Zimny deszcz przecinał jesienne powietrze. Park był skąpany w półmroku, nie było w nim nikogo, prócz przemokniętej dziewczyny. Siedziała na jednej z ławek zalana łzami.  Właśnie skończył się jeden z piękniejszych etapów w jej życiu. Przed oczami miała swojego już byłego chłopaka. Kacper już nie wróci, nie ma na to szans. Był facetem, o którym myślała, że będzie już na zawsze, że to on będzie ojcem jej dzieci. Niestety życie lubi pisać swoje scenariusze, które nie zawsze są zgodne z tym, co sobie wymarzymy. Kacper był uosobieniem jej marzeń- ciepły, czuły, kochający i rozumiejący wszystkie jej problemy, a do tego był jeszcze przystojny. Tworzyli razem świetny związek. Magda czuła, że to co się stało, jest jej winą. Jeszcze niedawno rozmawiała z Kacprem przez telefon, mówił jej, że będzie w domu za chwilę, że właśnie wsiada do samochodu, że ją kocha. Ostatnie słowo, jakie od niego usłyszała, zostanie w jej pamięci na zawsze. „Kocham” brzmiało w uszach Madzi nieprzerwanie od momentu, w którym zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Od razu przeczuwała, że stało się coś złego. Słysząc, że rozmówcą jest komisarz z posterunku policji, nogi się pod nią ugięły. Miała tylko nadzieję, że Kacprowi nic nie jest. Niestety, słowa policjanta brzmiały, jak wyrok, koniec jej dotychczasowego życia.
- Komisarz Barski, mam przyjemność z panią Magdaleną Konarską?- pytał głos w słuchawce
- Tak, to ja. – Madzia nie mogła wypowiedzieć słowa. Wiedziała, że to nie będzie przyjemna rozmowa
- Zna pani Kacpra Lisieckiego? Jest pani kimś z rodziny?
- To mój chłopak. Może pan powiedzieć w końcu o co chodzi?!
- Pan Kacper miał wypadek samochodowy pod Bełchatowem…- mężczyzna zawiesił głos
- Co z nim? W którym szpitalu leży? – Magda była tak spanikowana, że nie mogła utrzymać telefonu w ręce.
- Przykro mi. Pan Kacper nie żyje. Zginął na miejscu, miał zbyt rozległe obrażenia. Rozumiem, że to dla pani bardzo ciężkie, ale czy może się pani pojawić jutro na komisariacie, aby odebrać rzeczy osobiste chłopaka?- Magda była w takim szoku, że nawet nie odezwała się słowem. Rzuciła telefonem, zabrała jedynie bluzę z szafy i wybiegła z domu. Winiła się za ten cholerny wypadek. Mogła mu nie pozwalać na to, żeby wracał z Warszawy po nocy. Wystarczył jeden moment, żeby jej życie legło w gruzach. Była na niego bardzo zła. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ją zostawił i to w dodatku w taki sposób? Bez pożegnania, bez powodu, z milionem pytań, które prawdopodobnie na zawsze zostaną bez odpowiedzi. Nie wiedziała, co ma zrobić. Nie wyobrażała sobie pogrzebu, który będzie musiała przeżyć, a jeszcze gorsza była świadomość tego, że musi poinformować rodziców Kacpra. Postanowiła, że zrobi to osobiście. Jest im to winna, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie będzie to łatwa rozmowa.
W sumie, nie musiała nawet zbyt wiele mówić. Rodzice Kacpra traktowali ją jak własną córkę, więc gdy stanęła w progu ich domu, mama od razu wiedziała, że stało się coś strasznego.  W momencie, gdy Magda wybuchła spazmatycznym płaczem, nie musiała już nic mówić. Rodzice chłopaka zaproponowali jej, żeby przenocowała u nich, a ona nawet nie miała siły się sprzeciwiać. Postanowili też, że następnego dnia wspólnie pójdą na policję, a zaraz po tym zaczną załatwiać formalności związane z pogrzebem Kacpra.
*************************
- Proszę bardzo, tu są wszystkie rzeczy, które znaleźliśmy w samochodzie. – mówił bardzo oficjalnie policjant.
- Dziękujemy panu bardzo.- powiedział załamany ojciec chłopaka.
- To wszystko z mojej strony. Żegnam- policjant oddalał się w głąb korytarza, a Madzia ze łzami w oczach patrzyła na foliową torebkę, w której znajdował się telefon, portfel i małe pudełeczko. Wyjęła je szybko, otworzyła i ujrzała piękny pierścionek. W tym momencie ponownie się rozpłakała. Zrozumiała, gdzie jest jej rodzinna pamiątką, którą dostała kiedyś od mamy. Od jakiegoś czasu myślała, że gdzieś się zgubiła, ale teraz zdała sobie sprawę, że  Kacper wziął ją po to, by wybrać odpowiedni rozmiar pierścionka. Patrzyła na krążek wykonany z białego złota z diamentowym oczkiem. Poczuła po raz kolejny, że Kacper był kimś na zawsze i nigdy nie znajdzie już takiego człowieka. Żal rozrywał jej serce. Od wczoraj w ogóle nie funkcjonowała, wraz z ukochanym odeszło jej ciepłe spojrzenie i radość życia, cząstka jej samej umarła razem z Kacprem.
*************************
- Chłopaki! Ruszać tyłki! Mamy dwa dni do meczu, który musimy wygrać, więc zepnijcie się!- krzyczał trener
- Trenerze, 2 minutki odpoczynku, dobrze? Muszę poprawić żeliwo na włosach.- powiedział jeden z siatkarzy, a reszta wybuchła śmiechem.
- Mario, daj spokój. Wyglądasz świetnie, gdybym był kobietą, to już bym się ślinił na twój widok.- powiedział Kłos, przytulając się do Mariusza. Ten od razu go odepchnął, a Karol zdążył tylko skwitować to teatralnie słowami „Straciłem miłość. Moje życie nie będzie już takie samo”, a chwilę później dostał piłką tak mocno, że nie do końca wiedział, co się wokół niego dzieje.
- Ałaaaaa! Który to?!- pytał, z nieukrywaną złością, a z grupy roześmianych chłopaków wyłoniła się jedna dłoń, która sygnalizowała przyznanie się do winy.
- Karolku… Ty mój Kłosku. Już, spokojnie, zaraz Cię przytulę, będziesz żył. – Winiarski uśmiechał się z lekką przekorą.
- Spadaj! A co, jakbyś wybił mi moje piękne, białe ząbki? Jak ja bym sobie znalazł nową miłość życia, hm? My, przystojni musimy na siebie uważać.- Karol powiedział to całkiem poważnie, a reszta drużyny buchnęła śmiechem, prawie tarzając się po boisku.
Atmosfera w drużynie zawsze była tak cudowna. Chłopcy spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, przywykli do siebie, do swoich wad i zalet. Wiele wyjazdów, wspólne mieszkanie nauczyło ich pokory i akceptowania siebie nawzajem. Tęsknota za najbliższymi zawsze była ogromna, ale dzięki zawartym w drużynie przyjaźniom, zawsze jakoś dawali radę. Dla każdego z tych chłopaków siatkówka była najważniejsza i dla niej byli w stanie poświęcić wiele. Może dlatego odnosili wspólnie tyle sukcesów?
*************************************************************
Jakoś się udało. Nie chcę na razie oceniać efektu, bo najzwyczajniej go nie ma. Wiem, że na początku może nie być łatwo, że pierwsze rozdziały mogą nie grzeszyć jakością, ale poczułam, że muszę wrócić do pisania. Pomogła mi w tym bardzo Kasia, której dziękuję z całego serducha, bez niej nie byłoby tego prologu i całego opowiadania( Kasiek, czekam na wroniaste :D). Będę niezmiernie zadowolona, jeśli ktokolwiek będzie czytał to, co tu piszę. Nie spodziewam się cudów, ale każdy komentarz- pochwała, czy konstruktywna krytyka pomoże mi w powrocie do formy. Tak, wiem, może brzmi to trochę patetycznie ;)
Pozdrawiam gorąco, Tuśka ;)